Polanka wokół Karczmy

Korin

Khazad wyszedł z karczmy z pełnym kuflem i nabitą palącą się fajką przysiadł na głazie przy karczmie, tak że opierał się o mur budynku* Słońce miło świeci ptaszki śpiewają to się nazywa wypoczynek żyć nie umięrać* mruknął do siebie.....

Thane

*opuścił karczmę w raz z Korine na dworku było bardzo przyjemnie powietrze było świeże a w budynku karczmy panował zaduch*

Beau

*Wyszła z karczmy* o rety tam wszyscy śpią *pokazała na budynek karczmy*

Greg

*wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza, usiadł na ziemi*

Beau

Elreell nadal śpi?*zapytała Grega*

Greg

taa *uśmiechnąłs ie do niej* ale niech odpoczywa

Beau

Co ona robi w nocy?*popatrzyła na Grega*

Greg

tego jeszcze nie wiem *zaśmiał się cicho*

Beau

Jeszcze *uniosła brwi* a masz zamiar wiedzieć?

Greg

jesteśmy razem *uśmiechnął się do niej*

Ereath

*Ereath wyszedł z karczmy i zaczerpnął głęboki haust świeżego powietrza* Jak ja lubię takie powietrze. Pachnące już zmierzchem, ale jeszcze rozświetlone słońcem. *rzekł rozmarzonym głosem*

Greg

*spojrzał na niego po czym spojrzał na niebo*

Rasma

Takie powietrze? *Przylazła. Uśmiechnęła się radośnie i usiadła na trawie.* O nie, nie. Najprzyjemniejsze jest po deszczu. *Zamyśliła się.* Albo najlepiej w trakcie deszczu. *Wyszczerzyła zęby.*

Greg

*spojrzał na Rasmę* Witaj *uśmiechnął się i zamyślił po chwili*

Rasma

*Skinęła głową w milczeniu, uśmiechając się wesoło.*